Często wyładowujemy złość
na osobach,
które są dla nas najważniejsze,
bo mamy świadomość,
że zawsze nam wybaczą.
które są dla nas najważniejsze,
bo mamy świadomość,
że zawsze nam wybaczą.
Alien przedzierała się przez opary alkoholu, spoconych ciał
i dobrej zabawy. Muzyka techno wwiercała się w jej czaszkę, doprowadzając do
skrajnego bólu. Ludzie potrącali ją i rozlewali drinki na jej dżinsy i top bez
ramiączek. Skórzana kurtka, którą przyciskała do siebie stanowiła jedyną ochronę.
Klub był duszny, zatłoczony i zdecydowanie taki, w jakim
nie chciałaby spędzić ani minuty. Nigdy specjalnie nie pociągały jej tego typu
imprezy. Właściwie nie pociągały jej żadne imprezy. Pamiętała swoje nieudolne
domówki, sympatyczne, ale mało widowiskowe. Możliwe, że miała jakiś nabyty z czasem
uraz.
Wojtek wysłał jej sms z adresem, a kiedy do niego
zadzwoniła z pytaniem, o co mu chodzi, zaczął błagać, by mu pomogła. Jęczał jej
w ucho, bełkotał, krztusił się i kaszlał, mamrocząc przekleństwa. Był pijany,
biedaczyna. I niedorozwinięty idiota, przy okazji – gdyby ktoś go zobaczył i
rozpoznał, nie miałby już godności w tym kraju. Dlatego Alien wsiadła na swój czerwony
motor i popędziła przez stolicę do jakiegoś czarnego punktu, gdzie prostytutki
stały na ulicy, a dzieciaki biegały po północy wolno i rysowały ponure graffiti
na murach.
Oczywiście, że mogła zignorować smsa. Oczywiście, że mogła
nie dzwonić. Obiecała przecież dać sobie z nim spokój. Obiecała sobie to niecałą
godzinę przed wyjściem. Obiecała sobie, że odpuści. Obiecała sobie, że się odkocha.
Czy tutaj w ogóle była kiedykolwiek mowa o miłości?
Znalazła go siedzącego w kącie, przytulonego do stolika i
mamroczącego coś cicho. Prawda, wyglądał uroczo, ale był pijany, a ona była
wkurzona. Na siebie, ale chętnie wyładowałaby na nim swoją złość.
Nawet nie drgnął, gdy się dosiadła, nie zareagował, gdy
szturchnęła go w ramię, ale za to jęknął głośno, gdy kopnęła go w łydkę. Uniósł
się nad stolikiem, podparł dłonią brodę i wbił w nią mętne spojrzenie. Mrugał
przez chwilę, próbując oprzytomnieć, ale niewiele mu to pomogło.
- Martynka – uśmiechnął się słodko.
Skrzywiła się i zgromiła go spojrzeniem.
- Wojtek – syknęła przez zęby prosto do jego ucha, żeby
przedrzeć się przez ogłuszającą muzykę – co ty tutaj wyprawiasz?!
- Siedzę sobie – wyszczerzył się jeszcze bardziej – chcesz
drinka? Zaraz zawołam… - uniósł się trochę i szukał wzrokiem kelnerki,
nieporadnie machając w powietrzu dłonią, ale Alien jednym szybkim ruchem
usadziła go na miejscu.
- Zabieram cię do łóżka – zarządziła, wystukując szybko
sms do Luśki.
Zbladł i popatrzył na nią nienaturalnie trzeźwo.
- Chcesz ze mną spać?! – przeraził się.
Policzyła do dziesięciu, żeby się uspokoić.
- Chętnie przywaliłabym ci za tą uwagę – stwierdziła,
podnosząc się i łapiąc go za rękę – Ale nie mam zamiaru cię bić, ani z tobą spać,
chociażby ze względu na to, że jutro nie będziesz nic pamiętał – ciągnęła go do
wyjścia, sprawnie torując sobie drogę łokciami – I gwarantuję ci, że jeśli kiedykolwiek
się z tobą prześpię albo ci przyłożę, zapamiętasz to na długo.
Trzeba mnie uściskać,
bo trochę się rozlatuję.
bo trochę się rozlatuję.
Alien nie sądziła, że jazda z nietrzeźwym i półprzytomnym
Wojtkiem motorem będzie aż tak irytująco długa i niebezpieczna. Prawie spadł,
uparcie nie chciał złapać jej w pasie, potem nagle zaczął się z nią sprzeczać,
że to on powinien prowadzić, ostatecznie dostał w twarz, co troszkę go
otrzeźwiło, założył kask i usiadł grzecznie z tyłu, nawet jej nie dotykając,
podtrzymując się Bóg wie czego.
W godzinę pokonali trasę, która normalnie zajęłaby jej niecałe
pół, kurwa.
Wysadziła go pod jego blokiem i przez chwilę miała ochotę
właśnie tak go zostawić, samego i zagubionego, ale potem dostrzegła, jak się
zatacza, jak nie może wystać i jak kręci mu się w głowie, więc zaparkowała czerwony
motor, złapała go pod ramię i praktycznie zawlekła do dwieście szesnastki.
- Wojtuś, gdzie schowałeś klucz? – przekonała się już
wystarczająco wiele razy, że krzykiem nic z niego nie wydobędzie.
Chłopak zaczął przeszukiwać kieszenie, ale nawet z tym
miał problemy. Alien podeszła do niego, sięgnęła do tylnej kieszeni dżinsów i
wyciągnęła pęk kluczy. Westchnęła, otwierając drzwi i przepuściła go przodem.
Pomogła mu zrzucić buty, a potem skierowała go do sypialni.
- Idź pod prysznic – poprosiła bardzo wyraźnie –
Przygotuję ci coś do jedzenia. I nie utop się, bo nie mam zamiaru cię ratować.
- Kłamiesz – zapewnił ją, podtrzymując się ściany –
Tęskniłabyś za mną.
Nie odpowiedziała, minęła go i ruszyła do kuchni. Czuła
ból w klatce piersiowej, konkretniej - w sercu. Wzmagał się z każdym jego
uderzeniem, pompował lodowe kolce przez żyły, ogień rozprzestrzeniał tętnicami,
porażał umysł wizjami przeszłości, kiepskiej teraźniejszości i beznadziejnej
przyszłości. Zrobiło jej się nagle słabo. Wypiła dwie szklanki wody i dopiero
wtedy była w stanie jako tako myśleć i działać. Nalała jeszcze jedną, odszukała
w szafce aspirynę i ruszyła do pokoju.
Wojtka zastała w sypialni, leżącego na łóżku z
półprzymkniętymi powiekami, drzemiącego lekkim snem. Oczywiście, że jej nie
posłuchał, jakżeby inaczej. Nigdy jej nie słuchał. Nigdy nie liczył się z jej
zdaniem.
- Szczęsny, ty kanalio – burknęła do niego, z hukiem
stawiając szklankę na stoliku tuż obok jego głowy.
Zerwał się, zatrząsnął, podskoczył, spojrzał przerażony. A
Alien wpatrywała się w niego chłodno z ramionami skrzyżowanymi na piersiach, wciąż
jeszcze ubrana w swoją skórzaną kurtkę i w dodatku porządnie wkurzona.
- Ty wredna pijaczyno! – syknęła.
Spojrzał na nią bezrozumnie i ponownie opadł na poduszki.
Zamknął powieki.
- Idioto, nie możesz teraz spać – podpowiedziała mu.
- Mogę – wymruczał.
- Śmierdzisz trzystoma tysiącami różnych zapachów, a na ciele
masz jakieś miliard bakterii, które mogą cię zabić. W dodatku ślinisz się.
Leniwym ruchem przetarł dłonią twarz.
- Nieprawda – mruknął.
Westchnęła.
- Przynajmniej się
rozbierz. Nie możesz spać w ubraniu.
Obrócił się na bok, wypinając tyłek w jej stronę. Przewróciła
oczami.
- Mogę – zapewnił ją i ułożył się wygodniej. Jak dzieciak.
Spojrzała na niego i przygryzła wargę. Stanęła właśnie
przed trudną, życiową niemal decyzją, gdzie, stojąc na jej miejscu, każda
kobieta miałaby taki sam problem – jak poradzić sobie z wewnętrznym ogniem,
jeśli rozum kategorycznie jest przeciw?
You fit me better than my favorite sweater.
Sama się sobie dziwiła. Jak mogła odczuwać pożądanie w
stosunku do kogoś, kto samą swoją obecnością krzywdził ją na tyle różnych
sposobów? W dodatku był pijany i praktycznie nieprzytomny. Z głową Alien zdecydowanie
było coś nie tak.
Zrobiło jej się gorąco, więc zdjęła swoją kurtkę i rzuciła
ją na najbliższy mebel. Przemierzyła pokój i stanęła tuż przed twarzą Wojtka.
Usiadła na skraju łóżka. Oddychał spokojnie, równo, miarowo. Oczy miał
zamknięte, powieki drgały, pewnie śnił. Usta miał rozchylone, gdy przesunęła ku
niemu dłonią po prześcieradle, poczuła na wierzchu jego ciepły oddech.
Delikatnie, opuszkami palców dotknęła jego policzka, po chwili pewnie przytuliła
do niego całą dłoń. Nawet nie drgnął. Kierowana jakimś dziwnym instynktem,
którego nie potrafiła wytłumaczyć, położyła się obok niego. Jaka drobna była w
porównaniu z jego umięśnionym ciałem. Taka niewielka i bezbronna. Przysunęła
się bliżej. Wyraźnie czuła od niego zapach alkoholu i czegoś jeszcze. Czegoś
typowego i właściwego tylko dla niego. Delikatnie złożyła pocałunek na jego czole.
Potem odskoczyła w tył jak oparzona. Wyprostowała się
sztywno, wstała, odsunęła się jak najdalej od łóżka, znajdując miejsce przy
oknie. Otworzyła je na oścież, nie bacząc na chłód nocy. Wyciągnęła z kieszeni
papierosa i zapaliła, wydmuchując dym na zewnątrz. Zaciągała się mocno,
głęboko, szybko. Nikotyna miała wyleczyć jej chory popęd seksualny, złamane serce
i całe zło świata, jednocześnie. Nikotyna była suką, ale także jej najlepszą
przyjaciółką. Nikotyna nie zadawała pytań, ona rozumiała. Dokładnie tak jak
masło orzechowe.
Alien wypaliła w ten sposób trzy papierosy. Zaczynało
świtać, gdy w końcu zamknęła okno, spojrzała na biednego Wojtka i zdecydowała
się zostawić go tak, jak leżał.
Nie będzie pamiętał nocy. Będzie miał kaca jak stąd do
Zamościa. Wcale nie było jej go szkoda. Należy się skurwysynowi za wszystko, co
robi z jej głową. Za to, że nie chce dać jej spokoju. Za to, że jest Wojtkiem
Szczęsnym, jej osobistym wirusem, z którego nie można się wyleczyć. Kurwa.
Wyszła, wsiadła na motor i ruszyła przed siebie,
zapominając zupełnie o tym, że na podłodze wciąż leżała jej skórzana kurtka.
Sleeping is nice.
You forget about everything for a little while.
You forget about everything for a little while.
Wojtek nie pamiętał, co się stało, jak znalazł się w
mieszkaniu, gdzie zgubił Roberta i tym bardziej – ile wypił. Wiedział tylko, że
cholernie boli go głowa, cholernie boli go noga i nie ma siły zrobić nic innego
niż…
Odwrócił się na drugi bok i zamarł. Długi czas wpatrywał
się w szklankę wody ustawioną na stoliku tuż przy łóżku, niedowierzając. Tym
samym spojrzeniem obdarował także leżące spokojnie obok niej dwie, białe
tabletki. Aspiryna.
- Jezusie! – sięgnął po nie łapczywie – Jesteśmy
uratowani!
Połknął dwie małe pastylki, wypił duszkiem wodę i znowu
rozłożył się wygodnie na łóżku, patrząc tępo w sufit. W głowie szumiało mu jeszcze
przez długi czas, ale w końcu poczuł się na tyle dobrze, by pomyśleć.
Podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał dookoła.
Nie, gdyby odprowadził go Robert, pewnie leżałby gdzieś w pobliżu w równie
krytycznym stanie. Wytężył wzrok, skoncentrował się i dojrzał na podłodze część
garderoby, która zdecydowanie nie była jego i która zdecydowanie nie mogła
należeć do Roberta, chociażby ze względu na rozmiar.
Domyślił się, kim była jej właścicielka. Przełknął ślinę i
poczuł, jak ze zdenerwowania zaciska się jego żołądek. Musiał się upewnić.
Sprawdził połączenia i wysłane wiadomości w telefonie.
Ludzie są po to, żeby ich
kochać,
a rzeczy po to, by z nich korzystać.
Nieporozumienie tego świata polega na tym,
że zbyt często ludzi się wykorzystuje,
a rzeczy kocha…
a rzeczy po to, by z nich korzystać.
Nieporozumienie tego świata polega na tym,
że zbyt często ludzi się wykorzystuje,
a rzeczy kocha…
Luśka odczekała wystarczająco długo, tak się jej
przynajmniej wydawało. Sześć godzin to długo, naprawdę długo, szczególnie,
jeśli nie wiesz, o co chodzi, a bardzo chcesz się tego dowiedzieć. Dlatego, nie
siląc się nawet na bycie miłą, o godzinie jedenastej wtargnęła do pokoju swojej
współlokatorki, budząc ją przy okazji z najbardziej idiotycznego snu od ostatnich
trzech miesięcy.
To nie jest normalny stan, jeśli śni ci się, że gonią cię
wielkie cytryny, wołające „Martynko, chcemy twojej świeżej krwi”. Zdecydowanie
nie. Prawdopodobnie jest z tobą jeszcze gorzej, gdy budzisz się z krzykiem, bo
masz przed sobą zmartwioną twarz najlepszej przyjaciółki, a tobie wydaje się,
że to cytryna, która rzeczywiście przyszła wyssać twoją krew.
- Alicja! – warknęła na nią.
- Martyna! – dziewczyna nie pozostała jej dłużna.
Alien podniosła się szybko, westchnęła i popatrzyła
złowrogo na swoją współlokatorkę. Luśka westchnęła i zaczęła powoli:
- Wiesz, jak bardzo nie lubię, kiedy nie dopuszcza się
mnie do sekretów, prawda? Przecież ja jestem idealnym miejscem na składowanie
właśnie takich idiotycznych tajemnic, których nikomu nie powinno się zdradzać,
bo mam w sobie ten zadziwiająco rzadki mechanizm, który pomaga mi wytrzymać
przez długi czas i…
- Luśka – przerwała jej nagle przyjaciółka, rozmasowując
bolące skronie – co ty do mnie rozmawiasz?
Westchnienie pełne irytacji i kolejny monolog:
- Mam wrażenie, że ostatnio nie dopuszczasz mnie do
siebie, a to jest do ciebie po pierwsze: niepodobne; po drugie: nie podobające
mi się; po trzecie: z takiego zamknięcia emocjonalnego nigdy nie wynika nic
dobrego, o czym powinnaś już wiedzieć, bo zawsze, gdy tylko rozmyślasz,
wszystko kończy się jedną wielką…
- Luśka!
- …rozpierduchą. No co? – skrzyżowała ramiona na piersiach
– Może nie mam racji?
Alien przeczesała palcami włosy, przesunęła się w głąb
łóżka i oparła plecami o ścianę. Wyglądała mizernie – miała podkrążone oczy,
szarawą cerę i smutek wypisany widocznie na każdym skraweczku nagiej skóry. W
dodatku Luśka nie przypominała sobie, by ostatnio widziała przyjaciółkę
spożywającą śniadanie.
- Chcesz, żebym ci powiedziała? – upewniła się Martyna,
zamykając oczy i starając się opanować drżenie niemal całego ciała – Proszę
bardzo, robię to na twoje życzenie. Chyba się zakochałam – i uniosła mętny
wzrok na współlokatorkę.
Alicja rozszerzyła oczy ze zdziwienia i otworzyła usta,
próbując coś powiedzieć, cokolwiek – jednak poddała się po kilku próbach i po
prostu zapytała:
- Jak to?
Alien podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękoma. Z
bosymi stopami, w szarych dresach i luźnym podkoszulku wyglądała teraz jak
jedno wielkie nieszczęście i Luśce zrobiło się nagle tak bardzo smutno. Martyna
wzruszyła chudymi ramionami, przygryzła wargę, a potem wypuściła ze świstem
powietrze.
- Zakochałam się – powtórzyła słabo, spoglądając w okno –
w wyobrażeniu mężczyzny, który nigdy nie będzie taki, jak ja chcę. Bo nie jest
nieskazitelny, nie jest aniołem, nie ma boskich mocy i po prostu nie poradzi
sobie z tym, czego oczekuję. Choćby poruszył niebo i ziemię, nie da rady. Bo ja
potrzebuję kogoś, kto będzie mnie kochał mimo wszystko, a to cholernie trudne.
Potrzebuję kogoś, kto przy mnie będzie, a on nie może postawić mnie na
pierwszym miejscu swojego życia. Potrzebuję kogoś, przy kim będę bezpieczna i
kto nigdy mnie nie okłamie, a on zranił mnie już tym sposobem zbyt wiele razy,
bym mogła poważnie rozważać jego kandydaturę.
Zaczęło padać. Warszawa poczuła się zmuszona
zsolidaryzować swój nastrój z niewielką jednostką pogrążoną w rozpaczy. Krople
deszczu zaczęły natrętnie uderzać o szyby, jakby chciały pokazać, że są tu i
się przejmują.
- Co teraz zrobisz? – zapytała Luśka po chwili
nienaturalnego u niej milczenia.
Alien nawet nie spojrzała w jej stronę.
- Pójdę do niego. I powiem mu, że go nienawidzę.
spełnienia marzeń w nowym roku.
Strasznie, strasznie uwielbiam takie sytuacje. I od tego rozdziału pozwolisz, że zakocham się w Twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam,
zwolenniczka ,,I żyli długo i szczęśliwie. Razem" - adf :)
pozwalam <3 ;)
UsuńPozdrowienia z podłogi, koleżanko! :D
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie normalnie ocenić tego rozdziału. Powien tylko łoooooooooołhell yeeeeeaaaaaah łooo Jezuniuniuniuniu!
Dziękuję za uwagę!
nie wiem o co ci chodzi . to jest całkiem normalny komentarz . XD
UsuńJej, tak się wciągnęłam, ze wgl dopiero w środku rozdziału, a dokładnie, przy "Szczęsnym" zorientowałam się, z kim mam doczynienia :D Haha, no bo tak to realistycznie wszystko, no doprawdy, genialnie ^^ Zajebiście się bawilam :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas, jesli będzie Ci się nudzic.
Myśle, ze bede tu wpadac do Cb po nastepne dawki historii ;)
cóż... ja myślę, że wielką zaletą tego opowiadania jest jego uniwersalnośc i możliwośc dopasowania go do każdego, niekoniecznie tylko do Wojtka. ;)
Usuńdzięki i zapraszam ponownie ; D
xo xo, Ś.
aha, bo zapomniałam:
OdpowiedzUsuń"I gwarantuję ci, że jeśli kiedykolwiek się z tobą prześpię albo ci przyłożę, zapamiętasz to na długo."
Rozwaliło mnie <3
^^
Witam. Ja mam tylko jedno pytanie- Kiedy dodasz następny rozdział ???? Powiem, że się nie doczekam więc please powiedz, że zaraz , albo że jutro... tylko nie mów, ze za tydzień lub dwa... Kocham opowiadania, a jak jeszcze ktoś pisze tak obrazowo, tak barwnie jak Ty to żyję od rozdziału do rozdziału . Pozdrawiam i zapraszam do mnie . ( wrzucę linki do Spamu)>
OdpowiedzUsuńrumienię się ; > a czwórka już jest, zapraszam :)
UsuńSkończył mi się internet, jak już miałam wszystko gotowe napisane, a potem się skasowało to wszystko z notatnika sekundę po tym, jak pomyślałam, żeby może zapisać. Powiedziałam brzydkie słowo i trochę mi ulżyło, ale dalej jestem zła, więc z góry przepraszam za poniższe.
OdpowiedzUsuńA potem jeszcze dodałam komentarz i go nie ma, więc jeśli pokaże się dwa razy albo wyskoczy Ci pod jakąś inną notką na którymś z blogów, to pośmiej się z mojego i mojego laptopa nieogara i usuń, nikomu nie mówiąc :P
Szczęsny, Ty kanalio! Kobieta Cię kocha, weź się opamiętaj. Żebyś się potem nie obudził poniewczasie i nie musiał mówić "Kurde, mogłem się wziąć i opamiętać, Kaśka znowu miała rację.". Dobrze Ci radzę.
Odtwarzacz wylosował dla mnie "Gdybyś kochał... hej". Nie wiem, skąd moja mp3-ka wie, co robię na komputerze, ale nieźle się synchronizują.
Dobrze, że Wojtek nie balował w dzielnicy, gdzie dzieci biegają po północy szybko - wtedy dopiero byłby skończony.
Gdyby mnie kto spytał, to powiedziałabym, że wożenie pijanych ludzi na motorze jest niezbyt trafionym pomysłem. Nie, żebym miała w tym jakiekolwiek doświadczenie. Ale wożę pijanych ludzi autem i już to bywa trudnym zadaniem (oj, jak bardzo), motorem bym się raczej nie odważyła. Ale co ja tam wiem?
Urzekło mnie porównanie nikotyny do masła orzechowego <3
Zakochiwanie się w wyobrażeniu mężczyzny jest dość słabą strategią. Jest on z jednej strony jak najbardziej znany, realny i osiągalny, a z drugiej tak bardzo wyidealizowany, że nieistniejący. I jak tu przekonać chory, kobiecy umysł, że facet, którego zna i kocha to tak naprawdę dwie różne osoby, z czego jedna istnieje tylko u niej w głowie?
Uch, dalej jestem zła za skasowanie mi komentarza.
Dodatkowo jest mi przykro, bo zaczęłam sobie wczoraj oglądać całkiem nowy serial na Dwójce, bo co tu robić w niedzielny wieczór?, patrzę - Sean Bean. Myślę "O, jak super, może w końcu jakiś film, w którym dogra do końca :)". A tu taki psikus - w pierwszej scenie pierwszego odcinka wybucha razem z całym samochodem.
Wiem, że taka jest zasada zawsze i wszędzie, że Boromir ginie, ale już mi go żal jest :(
Masz szczęście, pojawił się tylko jeden komentarz i nie musiałam pokazywac światu jak bardzo nieogarnięta jesteś : D
Usuń"Kaśka znowu miała rację" - Kaśka zawsze ma rację . Miszczu <3 : D
Ach, ta magia rzeczy martwych. Też mam takie piękne momenty z moją playlistą w telefonie.
Eh, było ciężko. Własnie dlatego motor bardziej się toczył, niż jechał, ale kto by się tym przejmował?
dziękuję, też sądzę, że jest dobre XD
taki pech no. może on jest po prostu aktorem, który ma specjalizację "śmierc" i to dlatego ?
buziaki, Ś.
Kamień z serca :D
UsuńTylko czemu ludzie tego nie widzą i nie słuchają, jak im mówię, że mam zawsze rację, a potem muszą mówić, że no faktycznie. O ileż łatwiej by im było, jakby mnie słuchali od początku.
Alien by się przejmowała i trochę to nawet robiła. Ale tylko ona.
Średnia specjalizacja, bo za wiele nie zarobi. Z drugiej strony - jak gra tak krótko, to więcej filmów i seriali zdąży "zaliczyć". W sumie może i można z tego wyżyć...
bo ludzie mają wrażenie, że też mają rację. a nie mają : O smutna prawda . hej, w takim razie chyba nie jesteś człowiekiem! O.O
Usuńdziwna dziewczyna, nie?
on chyba daje radę . : D
Ale oni nie mają, a ja mam, to jest zasadnicza różnica. Czy tak trudno się tego nauczyć? To przecież dla ich dobra, nie dla mojego...
UsuńPewnie, że nie, jestem Małpą.
Trochę dziwna. Ale fajna :) Lubię dziwnych ludzi. Niektórych.
Chyba daje, ale ledwo co :D Dzwonił ostatnio, mówił, że jest średnio i że chciałby w końcu dożyć i dograć do końca...
dlaczego Małpą? jest tyle fantastycznych i oryginalnych zwierząt i innych takich, a ty sobie wybierasz Małpę? masz ku temu chociaż jakiś dobry powód?
Usuńhahahaha, ja mu życzę powodzenia, chociaż... nie wyobrażam go sobie szczęśliwego i żywego . O.O sorry .
To nie ja sobie wybieram. Została mi wybrana i znoszę to z dumą i godnością osobistą :D Przyzwyczaiłam się do bycia Małpką i jest mi z nią całkiem dobrze :) Więc nie mów, że Małpa nie jest fantastyczna, bo jest :D Może trochę mniej oryginalna (chociaż ile znasz Małp?), ale nie można mieć wszystkiego.
UsuńJa też nie. Już się przyzwyczaiłam do tego, że Boromir ginie. Taka karma.
Hmm... w sumie i tak jesteś chyba wyższą formą życia niż świetlik . XD
UsuńMam pewnie ze dwa zwoje więcej, no i najważniejsze - przeciwstawnego kciuka.
Usuń