wtorek, 6 maja 2014

0000000000000000000000010:

I don’t know what I am waiting for,
but I still
continue to wait for it anyway
O dwudziestej trzeciej trzydzieści siedem trzasnęły drzwi i jednocześnie rozdzwoniły się telefony. Do Wojtka dzwonił Robert, bo się stęsknił, do Martyny dzwoniła Luśka, bo:
- Mogłabyś przyjść na kawę? Teraz?
Pięć minut później Wojtek zastał Alien w łazience, przeczesującą palcami włosy i korzystającą z jego szczoteczki do zębów.
- Mogłabyś przynieść tutaj trochę swoich rzeczy, skoro mamy zamiar… - przerwał, lustrując ją wzrokiem. Skrzywił się mimowolnie – Dlaczego jesteś ubrana?
Spojrzała na niego spode łba i wymamrotała coś pod nosem.
- Mogłabyś przestać dbać o higienę jamy ustnej, kiedy ze mną rozmawiasz? – zrezygnowany oparł się o framugę drzwi.
Przewróciła oczami.
- Luśka dzwoniła – poinformowała go, kończąc – Prosiła, żebym wpadła na kawę.
- Teraz? – niemal jęknął, kiedy ociągając się, minęła go w drzwiach.
- Gdy przyjaciel prosi cię o kawę przed godziną duchów, to musi być coś poważnego – usiadła na łóżku i zaczęła wkładać buty.
Wojtek odwrócił się do ściany i oparł o nią czołem. Po dwóch sekundach stał przed Martyną i spoglądał z góry, jak męczy się ze sznurówkami.
- Rozpraszasz mnie – warknęła, tworząc kolejny lichy węzeł.
- Podwiozę cię, chcesz?
- Nie, dzięki – ledwo powstrzymała uśmiech. Wiedziała, że on zrozumie – Mam przecież motor.
You’re not the same as you were before.
You were much more muchier.
You’ve lost your muchness.
Luśka otworzyła drzwi, nim Martyna zdążyła wejść na właściwe piętro.
- W twoim pokoju jest bukiet kwiatów – poinformowała przyjaciółkę w progu, chowając się za ogromnym, szarym swetrem.
Alien zmarszczyła brwi, wchodząc do środka.
- Skąd mamy kwiaty?
- Robert mi przyniósł.
Martyna zaniemówiła. Uniosła brwi, rozchyliła wargi i tępo wpatrywała się w dziewczynę, zadając jej miliony niemych pytań.
- Dlaczego był tutaj Robert?
- Zaraz się dowiesz – zbyła ją Luśka – chcesz herbaty?
Nie było sensu protestować.

Co byś robił, gdybyś się nie bał?
Szczęsny mógł cieszyć się chwilą swobody równo dwanaście minut po wyjściu Alien nim złowieszcze walenie w drzwi nie przyprawiło go natychmiastowo o ból głowy.
Zirytował się jeszcze bardziej, kiedy zobaczył, kto tak hałasuje.
- Stary – spojrzał na Roberta jak na wariata – po co pukasz, skoro zawsze wbiegasz tutaj jak do siebie?
Bercik spąsowiał nieco na twarzy. Wetknął dłonie do kieszeni dżinsów, wyjął, zacisnął w pięści, przełknął ślinę.
- Bałem się, że będziesz z…
Wojtek parsknął gorzkim śmiechem.
- Nie, wszystkim wam udało się już ją wypłoszyć – poinformował przyjaciela, zostawiając otwarte drzwi i zmierzając do kuchni.
- Wszyscy my?
- Ty, Luśka, moi rodzice…
- Luśka?
- Co ci jest, masz problemy ze słuchem? – Szczęsny postawił na stole dwie butelki zimnego piwa. Skąd ono nagle wzięło się w pustej lodówce?
- Mam problemy z głową… - przyznał cicho Lewy, zajmując miejsce przy stole.
- Wiedziałem, moje modły zostały wysłuchane. Wreszcie się ciebie pozbędę.
- … i z sercem – stwierdził bardzo poważnie. Wojtek podniósł wzrok z nad etykietki napoju i zmarszczył brwi.
- Ej, ja tylko żartowałem. Chyba nie przyszedłeś mi powiedzieć, że umierasz, prawda?
Ale Robert milczał. Nie odezwał się słowem. Trwałby tak pewnie kilka godzin, gdyby Wojtek niechcący nie przewrócił samowolnie stojącej na stole szklanki i głuchy dźwięk nie wybudził go z letargu.
- Co byś zrobił – Robert wbił spojrzenie w przyjaciela – gdybyś mógł wykorzystać dwadzieścia sekund dzikiej odwagi?

His love for you is deeper than the ocean
- Dlaczego nigdy nie powiedziałaś mi, że masz niemieckie obywatelstwo? – Alien jednocześnie otwierała ze zdumienia oczy i nerwowo obgryzała paznokcie – I dlaczego mówisz mi o tym teraz? Czy coś się stało? Też jedziesz do Niemiec? Zrobiłaś coś głupiego? Błagam cię, maleńka, tylko nie ty. Jesteś stabilniejszą, bardziej zrównoważoną częścią naszego związku. Musisz się dobrze zachowywać!
- Alien – Luśka przytknęła sobie opuszki palców do skroni – Jest trzecia w nocy. Błagam, nie krzycz.
- Jak mam być spokojna, kiedy ty…
- Ciszej – przerwała jej przyjaciółka – Nie wiem jak, normalnie. Czy ja muszę znać odpowiedź na każde pytanie? – żachnęła się.
Martyna przyjrzała się jej uważnie.
- Co się dzieje? – zapytała jeszcze raz, badając emocje przebiegające przez twarz przyjaciółki.
Zawiodła się, Luśka pozostała perfekcyjnie obojętna i tylko zmęczenie emanowało z każdej komórki jej ciała.
- Jadę do Niemiec – powiedziała wreszcie po długiej chwili ciszy – Z Robertem. A ty zostajesz tutaj. Z Wojtkiem.

Noc - czas,
w którym zamiast spokojnie spać,
rozważamy całe nasze życie…
Szósta trzydzieści nie jest odpowiednią porą do budzenia mężczyzny waleniem do drzwi.
Wojtek niechętnie zwlókł się z łóżka. Nieprzytomny, cudem doczołgał się do korytarza, gdzie, podtrzymując się ściany, skierował ślimaczy krok w stronę drzwi wejściowych. Zerknął przez judasza i rozpromienił się mimowolnie. Ale delikatnie, przecież wciąż było za wcześnie na cokolwiek.
- Mam nadzieję – zaczął, gdy tylko jej otworzył – że w tej walizce jest…
Wszechświat nie zdążył się dowiedzieć, o czym myślał Wojtek, ponieważ jego głębokie wynurzenia stłumione zostały szybkim, porywczym pocałunkiem równie niewyspanej kobiety.
Martyna odsunęła się od niego po sekundzie, zrzuciła tenisówki i boso ruszyła do kuchni, zostawiając czarną walizkę w jego dłoniach.
- Nie jadę do żadnych pieprzonych Niemiec – oświadczyła, a gdy minęła salon, zamarła.
Na kanapie koczował sobie Robert, nawet nie kwapiący się udawać, że ma jakieś maniery – jedną nogę przerzucił przez oparcie, drugą obscenicznie zgiął, zahaczając o własne przedramię. W dodatku chrapał, zupełnie niemelodyjnie.
- A ta cholera co tutaj robi? – dziewczyna zmarszczyła gniewnie brwi i odwróciła się na tyle szybko, że prawie spotkała się boleśnie twarzą z torsem Szczęsnego. Zrobiła krok w tył.
- Czy on…?
- Tak – przerwał jej – Powiedział mi o Luśce.
- Czy ty…?
- Nie, nie wybiłem mu tego z głowy – wzruszył ramionami – Właściwie nie jestem pewien, co dokładnie mu powiedziałem. To było późno. Albo wcześnie. Jak się mówi o trzeciej? Nad ranem czy w nocy?
- Nieważne – skwitowała cicho Alien, odbierając mu swoją walizkę z dłoni. Robiąc jak najwięcej hałasu skierowała się do kuchni, gdzie porzuciła bagaż, otworzyła okno i usiadła na parapecie. Trzy sekundy później już zaciągała się mentolowym papierosem, żałując, że nie kupiła sobie mocniejszych. Trudno, wypali trzy.
Wojtek stanął za nią i przytulił do siebie, chowając twarz w jej włosach. Zamknął oczy i udawał, że dym tytoniowy wcale nie zabija jego płuc. Oddychał głęboko, rytmicznie, co kołysało ich oboje.
- Zaraz zasnę – poinformował ją po kilku chwilach.
- Połóż się – poradziła mu beznamiętnie, patrząc, jak słońce wschodzi nad Warszawą i pierwsi bezradni ludzie muszą o tej nieboskiej godzinie gnać do pracy. Zobaczyła na parkingu swój czerwony skuter i zrobiła dwa głębsze wdechy. Zaciągnęła się jeszcze raz, po czym wyrzuciła niedopałek przez okno.
- Nie zostaję tutaj dla ciebie – zamknęła okno, wyplątała się z jego objęć, zeskoczyła z blatu i bez oglądania się za siebie ruszyła do łazienki.

W życiu musimy czasem zaryzykować,
idąc w kierunku swoich marzeń.
- Kochaj mnie – poprosił, kładąc się obok niej na łóżku.
Wzdrygnęła się lekko, gdy zimnymi dłońmi dotknął jej nagich ramion.
- Która godzina?
Przygarnął ja do siebie, zamykając w uścisku. Odwróciła się nieznacznie w jego stronę. Włosy opadły wachlarzem na poduszkę, koszulka się podwinęła. Uniosła dłonie i powoli położyła je na jego odsłoniętym brzuchu.
- Dobrze po jedenastej.
- Kiedy idziemy do rodziców?
- Jakoś już.
- Okej.
Nie ruszyli się z miejsca. Wojtek patrzył jak południowe światło gra kolorami w jej włosach, Martyna skupiła się na tym, by nie rozproszyć się nagością jego ciała.
- Możemy zostać w łóżku? – zaproponowała w końcu.
Nie miał nic przeciwko, ale…
- Mama do ciebie dzwoniła – poinformował ją – Nie odebrałem, bo… - wzruszył ramionami – co bym jej powiedział.
- Cześć, mamo – zasugerowała – sypiam z twoją córką.
- Technicznie rzecz ujmując to… - odchrząknął.
- Technicznie – przerwała mu - to „sypianie z kimś” ma wiele znaczeń. Jak na razie to…
- …porządnie nie wykonaliśmy żadnego z nich – dokończył, krzywiąc się zabawnie.
Zaśmiała się krótko i zmusiła go, by ją wypuścił. Posłuchał, niechętnie.
- Pozdrów ją ode mnie – poprosił, gdy sięgnęła po swój telefon. Posłała mu krótkie, ostrzegawcze spojrzenie i nacisnęła zieloną słuchawkę. Jeden sygnał.
Wojtek przysunął się bliżej. Opuszkiem palców dotknął ramiączka jej koszulki i przejechał nim wzdłuż całej długości jej pleców. Zadrżała. Drugi sygnał.
Uniósł się na łokciach, dotknął miejsca, gdzie koszulka odkrywała nagą skórę jej pleców. Posunął się dalej, całą dłonią zakrywając łopatkę. Trzeci sygnał.
- Halo?
- Cześć, mamuś.
Wzdrygnął się, ale nie przestawał wodzić palcami wzdłuż jej ciała.
- Dzwoniłaś?
- Spałaś?
- Miałam… ciężką noc.
Zapadła cisza. Wojtek także znieruchomiał. Nagle zaśmiał się krótko, a Martyna wreszcie zinterpretowała brak odpowiedzi w słuchawce.
- Mamo – powiedziała z naganą – babski wieczór. Z Luśką – wyjaśniła spokojnie – Nie żadna orgia z…
- Nie mów do mnie takim językiem, młoda damo.
Zabawne. Ze swoim ojcem rozmawiała czasem dużo bardziej obrazowo i wcale, a wcale go to nie gorszyło.
- Zapraszam cię na obiad.
- Dzisiaj? – Alien zagryzła wargi, gdy Wojtek jednocześnie pocałował ją w szyję i wtargnął opuszkami palców pod materiał jej koszulki na brzuchu.
- Tak. Wojtek też będzie.
- Wojtek? – ni to powtórzyła tępo, ni to jęknęła. Starała się skupić na rozmowie, ale jego ciepły dotyk skutecznie jej to uniemożliwiał.
- Tak – albo niczego nie zauważyła, albo – dzięki bogu – udawała, że wszystko było w porządku – Mamy wam coś ważnego do zakomunikowania.
- Powinnam się bać?

Put on some red lipstick and live a little.
Trzasnął samochodowymi drzwiami i przekręcił kluczyk.
- I tak sądzę, że to był głupi pomysł – mruknął, przeglądając się w szybie, gdy Alien parkowała swoją czerwoną maszynę obok niego.
- Oficjalnie przecież dalej się nie lubimy – zdjęła kask i przewiesiła go przez kierownicę – Nie mogliśmy wparować tutaj trzymając się za ręce.
Odwrócił się nagle w jej stronę i zmarszczył brwi.
- Dlaczego nie?
- Nie podchodź – ostrzegła, udając, że podziwia schowany pod pierwszym śniegiem rozległy ogród – Twoja mama bawi się w kamerę.
- Gdzie? – odwrócił się do okien i dostrzegając w jednym zmieszaną rodzicielkę, pomachał jej wesoło – Kochana kobieta.
Martyna tylko przewróciła oczami.

„Ladies first”
is just a nice way of saying
“Let me look at your ass while you walk in front of me” 
- Wojtuś!
- Martynka!
Nie ma nic bardziej przerażającego niż rodzicielska miłość entuzjastycznie demonstrowana dzieciakom, które dawno wyrosły już z wieku, gdy całus od matki był najpiękniejszą nagrodą. Dobrze, że to wszystko działo się już w środku.
- Zmarzliście?
Alien i Wojtek wymienili szybkie spojrzenie.
- Nie – odpowiedzieli równocześnie.
Szczęsny wydawał się być jak najbardziej rozluźniony. Wymienił męski uścisk dłoni z ojcem, cmoknął matkę w policzek i ruszył do kuchni za zapachem pożywienia.
Martyna ociągała się dłużej, zdejmując czarną kurtkę i tym samym przeciągając moment, gdy wszyscy zaczną zadawać pytania o przyszłość, których zawsze się obawiała. Rodzice tak już mają, że chcą wiedzieć wszystko, co planują ich dzieciaki, a potem komentują – krytykują! – to głośno, powtarzając, że ich czasy były lepsze. Tak już jest, nie ma wyjątków.
- Cześć, mała – o ile z ojcem nie było problemu, bo starczyła mu zwykła piąteczka na powitanie, o tyle matka była już nie do pozbycia się:
- Dzień dobry, Martynko. Dobrze spałaś? Co u ciebie?
W takich momentach zakłada się na twarz szeroki uśmiech, mając nadzieję, że wygląda na szczery. Łapię się mamę za przedramiona i składa się fałszywe całusy w oba policzki. Potem zaczyna się trajkotać we wspólnym rytmie do momentu, aż coś – najlepiej jej syn – wytrąci ją z równowagi na tyle, że spokojnie będzie można schować się w łazience albo wmówić ojcu, że ma się coś ważnego do załatwienia i ewakuować się pośpiesznie bez pożegnania.

Jest inaczej,
 ale nie lepiej.
- Dużo rozmawialiśmy o was ostatnio – zaczęła mama, odsuwając nieznacznie krzesło od stołu. Obiad, jak to obiad, minął szybko i w końcu trzeba było poruszyć temat-sekret, dla którego wystawiono całe to przedstawienie.
- O nas? – powtórzył Wojtek niepewnie, a jego dłoń, która pod stołem od dobrych piętnastu minut zaczepiała przedramię Alien, odsunęła się nagle.
- O tym, że jesteście już dorosłymi ludźmi – westchnęła sentymentalnie i rozmarzyła się na chwilę – O tym, że właściwie nie jesteśmy już wam potrzebni.
- Mamo, co ty…
- Nie przerywaj, Wojtek – poprosił ojciec. Martyna poruszyła się niepewnie na krześle - Pozwól mamie dokończyć.
Wymienili spojrzenia pełne miłości, Alien zrobiło się niedobrze, Wojciech odchrząknął nieznacznie.
- Zdecydowaliśmy się… Wiemy, że to trochę szalone, ale… - mama uśmiechnęła się lekko i złapała dłoń swojego męża, ściskając ją mocno – chcielibyśmy… razem, wspólnie… chcielibyśmy stać się prawdziwą rodziną.
Zapadła cisza. Martyna odważyła się zerknąć na Wojtka, ale na jego twarzy zobaczyła wyraz takiej samej konsternacji, zakłopotania i totalnego zaskoczenia.
- Mamo – zaczęła – co wy nam właściwie chcecie powiedzieć?
- Chcielibyśmy adoptować dziecko. 





kto zgadnie skąd jest drugi cytat? <3

21 komentarzy:

  1. Z Alicji w krainie czarów?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh, Świetliku, czemu tak mieszasz?!
    Ucieszyłam się, jak zobaczyłam nowy rozdział, ale tak mi głowa pęka, że nie zajarzyłam do końca: Wojtek i Alien mają wspólnych rodziców? I o co chodzi z tymi Niemcami? Ratuj, błagam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ratuję: tak, Wojtek i Alien mają wspólnych rodziców; w pierwszych rozdziałach o tym jest. Że niby takim przyrodnim rodzeństwem są, ale nie do końca (spoko, będziemy przez to brnąc w kolejnym rozdziale). co do Niemiec - wszystko się jeszcze okaże.
      Ale fajnie, że namieszałam, bo to znaczy, że osiągnęłam cel : D

      Usuń
  3. Wojtek! <3
    Stęskniony Robert!! <33 Wiem, że Bercik jest tu postacią drugoplanową (chociaż usilnie wbija się na plan pierwszy. W sumie "postać drugoplanowa" niezupełnie tutaj do niego pasuje. Może "osoba towarzysząca"?), ale jak można go nie kochać? Jest obłędny!

    Jakiż to zamiar mają Alien i Wojtek? Czuję, że to zamiar obiecujący, skoro wiąże się z przenoszeniem rzeczy Alien do wojtkowego mieszkania ^^

    Potwierdzam po raz kolejny, że herbata jest najlepsza na wszystko. Idę zaparzyć.
    ...
    Już. Wymyśliłam po drodze, że jakbym się nie bała, to bym już pewnie dawno nie żyła. Tak to jest, jak się zawodowo uprawia sporty ekstremalne (nawet jeśli oficjalnie nazywa się to rekreacją) :P

    Dwanaście minut swobody to sporo, chciałabym mieć czasem tyle. A skoro Wojtka drażni (może nie bardzo, ale jednak czasem trochę), że wszyscy wbijają do niego, jak do siebie, to dlaczego nasz geniusz nie wpadł jeszcze na to, żeby zamykać drzwi na zamek?

    20 sekund szalonej odwagi? Chyba "Alicja..." nie jest jedynym filmem, który ostatnio oglądałaś? :D

    A Alien to dla odmiany czemu do Wojtka pukała? Bała się, że nakryje go z Robertem? Poniekąd miała rację, jak widać.
    A Luśka to dlaczego wybiera się do Rzeszy?
    A dlaczego jedzie tam z Robertem?
    A dla kogo Alien zostaje w Warszawie?
    A dlaczego nie dla Wojtka?
    A o co jej w ogóle chodzi?
    A poproszę już natychmiast następny rozdział :D

    Podoba mi się rytuał z paleniem i przytulaniem :)
    I podoba mi się smyranie pod stołem i przybieranie jednocześnie miny "Toleruję jej obecność przy tym stole tylko dlatego, że na papierze jest moją siostrą i nie chcę Wam, kochani rodzice, sprawiać przykrości" <3
    A najbardziej podoba mi się całość i chcę więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. First, z tym Robertem to jest chyba taki syndrom Shereka. No, bo, heloł, nie oszukujmy się, oglądamy go głównie dla Osła . XD

    Alien i Wojtek? Oni po prostu chcą się wymienic ubraniami <3

    Zamek w drzwiach Wojtka zawsze jest zamknięty. Problem leży w tym, że wszyscy mają dorobione klucze : O

    Spinam wszystkie te pytania w klamrę i odpowiadam cytatem: "Lord is the only one who know that, darling."

    Bingo, było więcej niż 1 film. cały tydzień oglądałam... sporo . XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za porównanie do Osła Robert może poczuć się nieco urażony. Ale taka prawda. Sorry, Bercik.
      Alien niech śmiało bierze wojtkowe koszulki i bluzy, ale niech się może jednak nie wymieniają, nie chcę widzieć (nawet jeśli "tylko" oczami wyobraźni) Wojtka w ubraniach Martyny. Może co najwyżej chodzić bez koszulki - no już trudno, przeboleję ^^
      Myślę, że Lord wcale nie jest the only, Ty też na pewno to wiesz i chętnie nam opowiesz już wkrótce :D
      Tydzień oglądania filmów, idealnie, zazdroszczę baaaardzo.

      Usuń
  5. No proszę. Martynka i Wojtuś będą mieli nie tylko wspólnych rodziców , ale braciszka lub siostrzyczkę :) Oczyma wyobraźni widzę ich miny po tej nowinie :D
    Szczerze to Ci powiem drogi Świetliku, że jeszcze niedawno przeszkadzało mi to, iż Alien i Wojtkowi zawsze ktoś przerywa, ale teraz zaczyna mi się to podobać :) Jak nie odwiedziny, to zaproszenie na kawę w środku nocy... no cóż... Myślę, że warto poczekać aż w końcu nadejdzie ten moment i nikt nie przyjdzie, nikt nie zadzwoni, choć znając Alien zapewne ucieknie- byle nie przez okno ;) Szybko poproszę następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż ja mogę? chyba tylko obiecac, że będzie się działo : D

      Usuń
    2. W to nie wątpię ;) Niecierpliwie czekam na rozwój sytuacji ;)

      Usuń
  6. błagam, powiedz, że to żart . x.x

    OdpowiedzUsuń
  7. niestety cała ta "nagroda" w ogóle do mnie nie przemawia .

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze, ja musiałam poczytać co to w ogóle jest, bo jak dostałam info, że zostałam nominowana, to nie miałam pojęcia ;) Ja odpowiedziałam, bo nominowała mnie osoba, której blog mi się naprawdę podoba :) Tak więc z sympatii do niej :) Ty nie musisz, skoro ta " nagroda" do Ciebie nie przemawia ;)
    Ps. Kiedy wrzucisz następny rozdział, bo zżera mnie ciekawość jak zareaguje Martyna i Wojtek na pomysł rodziców ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. i dowiedziałaś się, o co właściwie w tym chodzi? bo ja długo próbowałam rozwiązac tę zagadkę, ale poległam. : <
    Następny rozdział? Szczerze mówiąc, nie wiem. Jest napisany dopiero w połowie. Przyszły tydzień już napewno, ale możliwe, że dziś lub jutro wpadnę w dziki szał weny i go skończę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wyczytałam coś takiego :
    „Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.” :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy czym wybierając nie kierowałam się się liczbą obserwatorów :)

      Usuń
    2. okej . coś w tym niby jest, ale ja nie rozumiem skąd bierze się ta magiczna 11 i dlaczego trzeba przy tym odpowiadac na pytania. przecież to się nijak nie wiąże z tym, że mam dobrego bloga i komuś się on podoba. to nie lepiej mu po prostu napisac: hej, jest super - niż wymyślac sztucznie coś takiego?

      Usuń
  11. Nie mam pojęcia ;) Ktoś tak to wymyślił po prostu. Jest to jakaś forma nagrody , uznania... Jak zwał tak zwał ;) Szczerze to z komentarzami też jest krucho, wszyscy tłumaczą, że czytają, ale nie mają czasu komentować. Trudno poświęcić dwie minuty na komentarz : hej, jest super, ale na pytania Liebster Award mają czas odpowiadać :)
    Dobra , nie nakręcam się ;) Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i doczekać się nie mogę . Wrzucisz coś niebawem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niebawem to pojęcie względne ;) raczej nieprędko coś się pojawi, przykro mi, że zmuszam was do cierpliwości, <3

      Usuń
    2. Do tej pory wydawało mi się, że jestem dość cierpliwą osobą, natomiast jeśli chodzi o opowiadania to nie potrafię czekać cierpliwie ;) No ale cóż... nie mam wyjścia. Ty tu jesteś szefową ;)

      Usuń